środa, 28 maja 2014

INFO2

Przepraszam ale mam remont w domu i dodam rozdział dopiero w weekend.
A nie wiem czemu ale  przy ostatnim rozdziale było mało komentarzy, nie wiem czy to z powodu złego rozdziału ( nie bójcie się  i piszcie co sądzicie, ja nie gryzę :P ), czy jeszcze jakiegoś innego. Ja na prawdę nie proszę o jakieś elaboraty, może być nawet zwykła kropka lub "przeczytałem". Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny i miło by było, widzieć ich coraz więcej.
I sorki bo wam trochę potrułam...

sobota, 17 maja 2014

2 ROZDZIAŁ

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
notka pod rozdziałem




Harry's Pov



FIZYKA!? Boże uchowaj niewinne istoty od mojej klasy na tej lekcji. Co tam się wyprawiało, ja na prawdę, nie posądziłbym o to moją nową klasę. No ale... Siedziałem z jakimś chłopakiem, który był tak zainteresowany lekcją, że aż zasnął. Za to miałem chwilę, na to by przemyśleć parę spraw. 
**

Ciemny pokój, a w rogu siedzi skulone, nieświadome togo co się za chwilę wydarzy dziecko. Tak to ja... Z dołu słyszę krzyki dwóch osób, moich rodziców. Nie zejdę tam znowu, nie zrobię tego, bo po co, by znowu mnie ojciec uderzył i powiedział, że nie wyda na mnie ani złamanego pensaPo chwili kłutnia ucichł, tylko było słychać jak moja mama płacze. No świetnie co on znowu jej zrobił. Po cichu wyszedłem z mojego pokoju i udałem się w ślad za dźwiękiem. Była ona w swoim pokoju, siedziała przed otwartą szafą i ściskała koszulę ojca. Szybko zauważyłem, że jego półki są puste, co się stało z jego ubraniami... on przecież... nie...on na pewno nam tego nie zrobił...nie teraz, gdy mama potrzebowała wsparcia, po otrzymaniu moich wyników. ON NAS ZOSTAWIŁ. Nawet nie musiała mi tego mówić, po prostu się zmył, tak bez żadnego pożegnania, no przykładny ojciec. Najlepiej zmyć się gdy życie się skomplikuje, zostawić kogoś w tym bagnie i pójść dalej. W końcu się ogarnąłem i podszedłem do rodzicielki, chcą ją przytulić. Podniosła głowę  i zauważyłem dużego siniaka, który zaczął wykwitać pod jej okiem. Szybko mnie odepchnęła i wysyczała:
-To twoja wina.
Od tego wydarzenia minął już rok i jest jeszcze gorzej, mama znalazła "pocieszenie" w kieliszku.
Każdy dzień wyglądał tak samo: wychodziłem jak najszybciej z domu i szedłem do mojej cioci, jedynej osoby, który w ogóle się mną interesowała, potem do szkoły i wracałem niechętnie co prawda do domu. A tam co napotykałem. Zalaną w trupa rodzicielkę. Wtedy obiecałem sobie, że muszę się dobrze uczyć i wyrwać z tego bagna, ale nie będzie to łatwe... Dobrze, że mam chociaż z kom chodzić do lekarza. Zobaczymy kto wygra ja czy on...

**
Dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia i w sumie dobrze, bo znowu miałem ochotę przejść się do łazienki i ulżyć sobie przy pomocy mojego małego "przyjaciela". Taa wiem nie powinienem tego robić, ale czasem się nie da. Za bardzo boli.
-Hej! Harry zaczekaj - usłyszałem dziewczęcy głos i odwróciłem się w jego kierunku. Och to Diana.
-Tak?
-Brad robi w sobotę imprezę chcesz przyjść?
-Kurcze na prawdę w sobotę, przecież mam wizytę. Ale jak raz nie pójdę to może nic się nie stanie- pomyślałem.
-Z wielką chęcią- odpowiedziałem, lekko się rumieniąc.
-Stary ogarnij się! I tak nie możesz z nią być.- skarciłem się w myślach. 
Di nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła promiennie, tak jak tylko ona potrafi i odeszła do koleżanek, które właśnie ją wołały. Ciekawe, te dziewczyny cały czas spoglądały w moim kierunku, odkąd pojawiłem się w tej szkole. Trochę czuję się jak jakieś zwierzątko w zoo, ponieważ nigdy przedtem tak nie było. Dziwne.


Diana's Pov

Jej zgodził się, myślałam, że będzie trudniej. No ale zapowiada się świetna impreza. Uśmiechnęłam się na samą myśl o domówce i podeszłam do Brada oznajmić mu listę naszych gości. Tak wiem jest to u niego w domu, ale jak zwykle muszę mu pomóc przy wszystkim, tak więc jest to też moja impreza. Brado nie miał nic przeciwko osobą zaproszonym, więc mogliśmy zacząć uzgadniać inne rzeczy: muzyka, jedzenie, picie, bez alkoholu rzecz jasna (po prostu nie lubię zarzyganych dywanów i osób ledwo trzymających się na nogach), godzinę rozpoczęcia ( końcowej nawet nie ustalamy, to wszystko zależy jak będziemy się bawić, no może do 3:00 powinno się skończyć). To chyba wszystko. I w taki sposób znaleźliśmy się pod moimi drzwiami, droga do domu na prawdę szybko zleciała. 
-To co mała, jak się już z lekcjami uporasz to zadzwoń trzeba ustalić jaka muzyka i kiedy idziemy na zakupy.
-Na zakupy?
-No tak. Prowiant plus jakaś szałowa kreacja dla ciebie, przecież musisz pięknie wyglądać.
-To ja nie wyglądam pięknie?- powiedziałam z udawaną urazą w głosie.
-Och nie łap mnie za słówka, przecież i tak wiesz, że zawsze pięknie wyglądasz. Ale musisz zrobić dobre wrażenie na Harrym, jeżeli chcesz żeby coś z tego wyszło.
-Masz rację. Na pewno do ciebie zadzwonię. -odparłam i pożegnałam się z przyjacielem.
-Pa Di!

parę godzin później

-No w końcu. Już myślałem, że cię książki przegniotły, albo że się jakoś poważnie kartką zacięłaś. - powiedział Brad śmiejąc się przy tym  wniebogłosy.
-Ja też się cieszę, że cię słyszę. Nawiasem mówiąc, nic by ci nie zaszkodziło czasem zakopać się z książkach.- odparłam i zaczęłam się śmiać.
-No to co kiedy na zakupy piękna?- odpalił z pytaniem. On jest jednym z unikatów tego świata, który nie boi się zakupów, wręcz je lubi. Czasem to ja muszę wyciągać go siłą ze sklepu, ale za to go właśnie kocham.
-Tak więc sprawdziłam swój kalendarz i wyszło na to, że mam czas jutro i piątek. Znając nas, na pewno w tym drugim terminie, będziemy siedzieć w kawiarni, obgadując cały tydzień. Więc zostaje jutro. Pasuje ci ?- zakończyłam swój wywód, krótkim chichotem wywołanym wspomnieniem poprzednich piątkowych wypadów.
-Pasuje mi. To co do jutra skarbie. 
-Do jutra przystojniaku.- odpowiedziałam i rozłączyłam się. 
Na prawdę się cieszę, że mam takiego dobrego przyjaciela. Niektórzy mówią, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje, to chyba nas nie widzieli. Od zawsze byliśmy razem, w końcu mieszka zaraz obok mnie.

***


kolejny rozdział za nami :)
 następny pojawi się jakoś w następnym tygodniu
widzę, że coraz więcej osób komentuje i się bardzo z tego cieszę
 a i mam dla was suchara z religii
(odwalało mi wtedy)

co kojarzy wam się z misjami?
*
*
*
*
*
MURZYNY !
tak wiem taki suchar, że aż tost, no ale :)

 

środa, 7 maja 2014

1 ROZDZIAŁ

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
(proszę to dla mnie ważne co sądzicie)




Lekcja dobiegła końca, można było wyjść na upragnioną przerwę. Spakowałam torbę i wyszłam z moim nowym i starym przyjacielem. Jak by tak się przyjrzeć to są oni do siebie podobni tylko, że Harry jest wyższy i ma piękne zielone oczy... Hola hola jakie Diana ogarnij się i tak mu się nie podobasz, nie daremnie  się zakochujesz. Z rozmyśleń wyrwał mnie piskliwy i nieprzyjemny głos Paoli ( dziewczyna, do której żywię czystą nienawiść, co w moim przypadku jest rzadkością ).
-Te przybłęda czemu cię tak długo nie było co? - powiedziała z pogardą w głosie, która była prawie namacalna. Już otworzyłam usta by jej coś odpyskować, gdy doszło do mnie jak właściwie mnie nazwał. W tym momencie chciałam zrobić jedną rzecz, a mianowicie urwać dziwce łeb. Na szczęście Bradley wiedział co może się stać, więc w ostatniej chwili objął mnie w pasie i wyprowadził do damskiego kibla. Próbowałam mu się wyszarpać, ale nic z tego, był za silny, nic innego mi nie pozostało jak dać się wyprowadzić. Gdy weszliśmy do łazienki, kilka lasek popatrzyło się na Brada jak na ufo, no bo co facet robi w damskim kiblu. Nic dziewczynom nie pozostało jak tylko opuszczenie pomieszczenia, kilka z nich obrzuciła mnie zaciekawionym spojrzeniem, ale nic nie powiedziały. Jak już nikogo nie było w łazience loczek mnie wypuścił, a ja bezwiednie osunęłam się na kolana, po chwili poczułam jak pierwsza łza spływa powoli po moim policzku, za nią zaczęły następne spływać, na prawdę nie wiem czemu płaczę, może nie byłam na to przygotowana, zapewne zraniło mnie to, ale jak na razie nie umiem określić tego co czuję, jestem pusta w środku, nic nie czuję, tylko płynące łzy po policzkach. Usłyszałam jak po cichu otwierają się drzwi i ktoś przyklęka przede mną, opierając się o moje zajęte kolana. Nie podniosłam głowy, nie chciałam żeby Brad oglądał mnie w takim stanie, ale jakie było moje zaskoczenie gdy przemówił do mnie cichym i zachrypniętym głosem Harry ( kurcze co on tu robi, z kąt on o tym wie i najważniejsze czemu się mną zainteresował )
-Nie powiem, że jej... przejdzie...ale z czasem... z czasem zrozumiesz... że twoją jedyną i prawdziwą rodziną są ci z którymi mieszkasz... i nie będzie cię obchodzić, to co mówią takie puste lale jak tamta.- powiedział troskliwym ale i stanowczym tonem. Po tych słowach poderwałam się z ziemi i wtuliłam się w jego ciało, a on po chwili  zacieśnił uścisk na moich plecach. Nie wiem ile tak siedzieliśmy na ziemi : ja wtulona w niego jak mała dziewczynka a on jak prawdziwy mężczyzna był dla mnie w tym momencie oparciem, którego potrzebowałam. Po jakimś czasie podniosłam głowę na wysokość jego, a on delikatnie otarł mi łzy z oczu, dopiero wtedy poczułam jak bardzo trzęsą mu się ręce.
-Ręce ci sie trzęsą- wyszeptałam.
-Bo się... o ciebie martwię- odparł lekko się rumieniąc (jejku jak on niewinnie wygląda).
Delikatnie przyłożyłam moje usta do jego policzka, by mu podziękować, za to co zrobił.
-Dziękuję- powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy, były takie nieodgadnione, czułam, że mogłabym w nich utonąć. Harry tylko się uśmiechnął, więc wstałam z podłogi i sprawdziłam, którą mamy godzinę. Pysznie jeszcze 5 minut do dzwonka, dobrze, że ta zołza zaczepiła mnie na długiej przerwie, dzięki temu nie straciłam żadnej lekcji. Wymaszerowaliśmy z łazienki jak gdyby nigdy nic, choć parę osób dziwnie się na mnie patrzyło, może dlatego, że miałam całe czerwone oczy od płaczu, no ale nie obchodziło mnie to za bardzo.
Fizyka. Lekcja, na której jest taki burdel, który przechodzi ludzkie pojęcie. Nasza pani jest ślepa i głucha, a i bardzo lubi rozmowy ze ścianą, choć nie powiem wszyscy ją za to lubią, bo można robić tam co się chce. Usiadłam jak zwykle koło Bradleya.
-Słońce lepiej ci ?- spytał troskliwie i mnie przytulił.
-Tak juz wszystko dobrze- odparłam zgodnie z prawdą i się do niego uśmiechnęłam.
-Ten Styles to prawdziwy cudotwórca- zażartował. Na to wywróciłam oczami i szturchnęłam go w bok.
-Ej! A to za co ?
-A tak z miłości do ciebie- powiedziałam i wystawiłam mu język. 
Na chwilę przeniosłam wzrok na zielonooka piękność i troszeczkę się rozmarzyłam.
-Ciekawe czy miał on kiedyś dziewczynę- usłyszałam swój własny głos i szybko zatkałam sobie ręką buzię. O Boże czy te słowa właśnie opuściły moje usta.
-TAAAAAK! Słyszałem to ! On ci się podoba i nie wykręcaj się, bo za dobrze cię znam. Och moja mała Di się zakochała jakie to słodkie.- powiedział Bradley triumfalnie, pomiędzy salwami śmiechu. Na koniec obdarzył mnie tym swoim przebiegłym uśmieszkiem.
-No ja na prawdę nie wiem z czego tak się śmiejesz- odparłam wywracając oczami co spowodowało, że chłopak na powrót zaczął się chichrać.
-Ale obiecaj mi, że nikomu nie powiesz. Proszę...
-Obiecuję- powiedział poważnie.


***
zapraszam na  http://wyscig-smierci.blogspot.com/p/polecane-blogi.html . na prawdę fajny :)