środa, 28 maja 2014

INFO2

Przepraszam ale mam remont w domu i dodam rozdział dopiero w weekend.
A nie wiem czemu ale  przy ostatnim rozdziale było mało komentarzy, nie wiem czy to z powodu złego rozdziału ( nie bójcie się  i piszcie co sądzicie, ja nie gryzę :P ), czy jeszcze jakiegoś innego. Ja na prawdę nie proszę o jakieś elaboraty, może być nawet zwykła kropka lub "przeczytałem". Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny i miło by było, widzieć ich coraz więcej.
I sorki bo wam trochę potrułam...

sobota, 17 maja 2014

2 ROZDZIAŁ

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
notka pod rozdziałem




Harry's Pov



FIZYKA!? Boże uchowaj niewinne istoty od mojej klasy na tej lekcji. Co tam się wyprawiało, ja na prawdę, nie posądziłbym o to moją nową klasę. No ale... Siedziałem z jakimś chłopakiem, który był tak zainteresowany lekcją, że aż zasnął. Za to miałem chwilę, na to by przemyśleć parę spraw. 
**

Ciemny pokój, a w rogu siedzi skulone, nieświadome togo co się za chwilę wydarzy dziecko. Tak to ja... Z dołu słyszę krzyki dwóch osób, moich rodziców. Nie zejdę tam znowu, nie zrobię tego, bo po co, by znowu mnie ojciec uderzył i powiedział, że nie wyda na mnie ani złamanego pensaPo chwili kłutnia ucichł, tylko było słychać jak moja mama płacze. No świetnie co on znowu jej zrobił. Po cichu wyszedłem z mojego pokoju i udałem się w ślad za dźwiękiem. Była ona w swoim pokoju, siedziała przed otwartą szafą i ściskała koszulę ojca. Szybko zauważyłem, że jego półki są puste, co się stało z jego ubraniami... on przecież... nie...on na pewno nam tego nie zrobił...nie teraz, gdy mama potrzebowała wsparcia, po otrzymaniu moich wyników. ON NAS ZOSTAWIŁ. Nawet nie musiała mi tego mówić, po prostu się zmył, tak bez żadnego pożegnania, no przykładny ojciec. Najlepiej zmyć się gdy życie się skomplikuje, zostawić kogoś w tym bagnie i pójść dalej. W końcu się ogarnąłem i podszedłem do rodzicielki, chcą ją przytulić. Podniosła głowę  i zauważyłem dużego siniaka, który zaczął wykwitać pod jej okiem. Szybko mnie odepchnęła i wysyczała:
-To twoja wina.
Od tego wydarzenia minął już rok i jest jeszcze gorzej, mama znalazła "pocieszenie" w kieliszku.
Każdy dzień wyglądał tak samo: wychodziłem jak najszybciej z domu i szedłem do mojej cioci, jedynej osoby, który w ogóle się mną interesowała, potem do szkoły i wracałem niechętnie co prawda do domu. A tam co napotykałem. Zalaną w trupa rodzicielkę. Wtedy obiecałem sobie, że muszę się dobrze uczyć i wyrwać z tego bagna, ale nie będzie to łatwe... Dobrze, że mam chociaż z kom chodzić do lekarza. Zobaczymy kto wygra ja czy on...

**
Dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia i w sumie dobrze, bo znowu miałem ochotę przejść się do łazienki i ulżyć sobie przy pomocy mojego małego "przyjaciela". Taa wiem nie powinienem tego robić, ale czasem się nie da. Za bardzo boli.
-Hej! Harry zaczekaj - usłyszałem dziewczęcy głos i odwróciłem się w jego kierunku. Och to Diana.
-Tak?
-Brad robi w sobotę imprezę chcesz przyjść?
-Kurcze na prawdę w sobotę, przecież mam wizytę. Ale jak raz nie pójdę to może nic się nie stanie- pomyślałem.
-Z wielką chęcią- odpowiedziałem, lekko się rumieniąc.
-Stary ogarnij się! I tak nie możesz z nią być.- skarciłem się w myślach. 
Di nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła promiennie, tak jak tylko ona potrafi i odeszła do koleżanek, które właśnie ją wołały. Ciekawe, te dziewczyny cały czas spoglądały w moim kierunku, odkąd pojawiłem się w tej szkole. Trochę czuję się jak jakieś zwierzątko w zoo, ponieważ nigdy przedtem tak nie było. Dziwne.


Diana's Pov

Jej zgodził się, myślałam, że będzie trudniej. No ale zapowiada się świetna impreza. Uśmiechnęłam się na samą myśl o domówce i podeszłam do Brada oznajmić mu listę naszych gości. Tak wiem jest to u niego w domu, ale jak zwykle muszę mu pomóc przy wszystkim, tak więc jest to też moja impreza. Brado nie miał nic przeciwko osobą zaproszonym, więc mogliśmy zacząć uzgadniać inne rzeczy: muzyka, jedzenie, picie, bez alkoholu rzecz jasna (po prostu nie lubię zarzyganych dywanów i osób ledwo trzymających się na nogach), godzinę rozpoczęcia ( końcowej nawet nie ustalamy, to wszystko zależy jak będziemy się bawić, no może do 3:00 powinno się skończyć). To chyba wszystko. I w taki sposób znaleźliśmy się pod moimi drzwiami, droga do domu na prawdę szybko zleciała. 
-To co mała, jak się już z lekcjami uporasz to zadzwoń trzeba ustalić jaka muzyka i kiedy idziemy na zakupy.
-Na zakupy?
-No tak. Prowiant plus jakaś szałowa kreacja dla ciebie, przecież musisz pięknie wyglądać.
-To ja nie wyglądam pięknie?- powiedziałam z udawaną urazą w głosie.
-Och nie łap mnie za słówka, przecież i tak wiesz, że zawsze pięknie wyglądasz. Ale musisz zrobić dobre wrażenie na Harrym, jeżeli chcesz żeby coś z tego wyszło.
-Masz rację. Na pewno do ciebie zadzwonię. -odparłam i pożegnałam się z przyjacielem.
-Pa Di!

parę godzin później

-No w końcu. Już myślałem, że cię książki przegniotły, albo że się jakoś poważnie kartką zacięłaś. - powiedział Brad śmiejąc się przy tym  wniebogłosy.
-Ja też się cieszę, że cię słyszę. Nawiasem mówiąc, nic by ci nie zaszkodziło czasem zakopać się z książkach.- odparłam i zaczęłam się śmiać.
-No to co kiedy na zakupy piękna?- odpalił z pytaniem. On jest jednym z unikatów tego świata, który nie boi się zakupów, wręcz je lubi. Czasem to ja muszę wyciągać go siłą ze sklepu, ale za to go właśnie kocham.
-Tak więc sprawdziłam swój kalendarz i wyszło na to, że mam czas jutro i piątek. Znając nas, na pewno w tym drugim terminie, będziemy siedzieć w kawiarni, obgadując cały tydzień. Więc zostaje jutro. Pasuje ci ?- zakończyłam swój wywód, krótkim chichotem wywołanym wspomnieniem poprzednich piątkowych wypadów.
-Pasuje mi. To co do jutra skarbie. 
-Do jutra przystojniaku.- odpowiedziałam i rozłączyłam się. 
Na prawdę się cieszę, że mam takiego dobrego przyjaciela. Niektórzy mówią, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje, to chyba nas nie widzieli. Od zawsze byliśmy razem, w końcu mieszka zaraz obok mnie.

***


kolejny rozdział za nami :)
 następny pojawi się jakoś w następnym tygodniu
widzę, że coraz więcej osób komentuje i się bardzo z tego cieszę
 a i mam dla was suchara z religii
(odwalało mi wtedy)

co kojarzy wam się z misjami?
*
*
*
*
*
MURZYNY !
tak wiem taki suchar, że aż tost, no ale :)

 

środa, 7 maja 2014

1 ROZDZIAŁ

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
(proszę to dla mnie ważne co sądzicie)




Lekcja dobiegła końca, można było wyjść na upragnioną przerwę. Spakowałam torbę i wyszłam z moim nowym i starym przyjacielem. Jak by tak się przyjrzeć to są oni do siebie podobni tylko, że Harry jest wyższy i ma piękne zielone oczy... Hola hola jakie Diana ogarnij się i tak mu się nie podobasz, nie daremnie  się zakochujesz. Z rozmyśleń wyrwał mnie piskliwy i nieprzyjemny głos Paoli ( dziewczyna, do której żywię czystą nienawiść, co w moim przypadku jest rzadkością ).
-Te przybłęda czemu cię tak długo nie było co? - powiedziała z pogardą w głosie, która była prawie namacalna. Już otworzyłam usta by jej coś odpyskować, gdy doszło do mnie jak właściwie mnie nazwał. W tym momencie chciałam zrobić jedną rzecz, a mianowicie urwać dziwce łeb. Na szczęście Bradley wiedział co może się stać, więc w ostatniej chwili objął mnie w pasie i wyprowadził do damskiego kibla. Próbowałam mu się wyszarpać, ale nic z tego, był za silny, nic innego mi nie pozostało jak dać się wyprowadzić. Gdy weszliśmy do łazienki, kilka lasek popatrzyło się na Brada jak na ufo, no bo co facet robi w damskim kiblu. Nic dziewczynom nie pozostało jak tylko opuszczenie pomieszczenia, kilka z nich obrzuciła mnie zaciekawionym spojrzeniem, ale nic nie powiedziały. Jak już nikogo nie było w łazience loczek mnie wypuścił, a ja bezwiednie osunęłam się na kolana, po chwili poczułam jak pierwsza łza spływa powoli po moim policzku, za nią zaczęły następne spływać, na prawdę nie wiem czemu płaczę, może nie byłam na to przygotowana, zapewne zraniło mnie to, ale jak na razie nie umiem określić tego co czuję, jestem pusta w środku, nic nie czuję, tylko płynące łzy po policzkach. Usłyszałam jak po cichu otwierają się drzwi i ktoś przyklęka przede mną, opierając się o moje zajęte kolana. Nie podniosłam głowy, nie chciałam żeby Brad oglądał mnie w takim stanie, ale jakie było moje zaskoczenie gdy przemówił do mnie cichym i zachrypniętym głosem Harry ( kurcze co on tu robi, z kąt on o tym wie i najważniejsze czemu się mną zainteresował )
-Nie powiem, że jej... przejdzie...ale z czasem... z czasem zrozumiesz... że twoją jedyną i prawdziwą rodziną są ci z którymi mieszkasz... i nie będzie cię obchodzić, to co mówią takie puste lale jak tamta.- powiedział troskliwym ale i stanowczym tonem. Po tych słowach poderwałam się z ziemi i wtuliłam się w jego ciało, a on po chwili  zacieśnił uścisk na moich plecach. Nie wiem ile tak siedzieliśmy na ziemi : ja wtulona w niego jak mała dziewczynka a on jak prawdziwy mężczyzna był dla mnie w tym momencie oparciem, którego potrzebowałam. Po jakimś czasie podniosłam głowę na wysokość jego, a on delikatnie otarł mi łzy z oczu, dopiero wtedy poczułam jak bardzo trzęsą mu się ręce.
-Ręce ci sie trzęsą- wyszeptałam.
-Bo się... o ciebie martwię- odparł lekko się rumieniąc (jejku jak on niewinnie wygląda).
Delikatnie przyłożyłam moje usta do jego policzka, by mu podziękować, za to co zrobił.
-Dziękuję- powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy, były takie nieodgadnione, czułam, że mogłabym w nich utonąć. Harry tylko się uśmiechnął, więc wstałam z podłogi i sprawdziłam, którą mamy godzinę. Pysznie jeszcze 5 minut do dzwonka, dobrze, że ta zołza zaczepiła mnie na długiej przerwie, dzięki temu nie straciłam żadnej lekcji. Wymaszerowaliśmy z łazienki jak gdyby nigdy nic, choć parę osób dziwnie się na mnie patrzyło, może dlatego, że miałam całe czerwone oczy od płaczu, no ale nie obchodziło mnie to za bardzo.
Fizyka. Lekcja, na której jest taki burdel, który przechodzi ludzkie pojęcie. Nasza pani jest ślepa i głucha, a i bardzo lubi rozmowy ze ścianą, choć nie powiem wszyscy ją za to lubią, bo można robić tam co się chce. Usiadłam jak zwykle koło Bradleya.
-Słońce lepiej ci ?- spytał troskliwie i mnie przytulił.
-Tak juz wszystko dobrze- odparłam zgodnie z prawdą i się do niego uśmiechnęłam.
-Ten Styles to prawdziwy cudotwórca- zażartował. Na to wywróciłam oczami i szturchnęłam go w bok.
-Ej! A to za co ?
-A tak z miłości do ciebie- powiedziałam i wystawiłam mu język. 
Na chwilę przeniosłam wzrok na zielonooka piękność i troszeczkę się rozmarzyłam.
-Ciekawe czy miał on kiedyś dziewczynę- usłyszałam swój własny głos i szybko zatkałam sobie ręką buzię. O Boże czy te słowa właśnie opuściły moje usta.
-TAAAAAK! Słyszałem to ! On ci się podoba i nie wykręcaj się, bo za dobrze cię znam. Och moja mała Di się zakochała jakie to słodkie.- powiedział Bradley triumfalnie, pomiędzy salwami śmiechu. Na koniec obdarzył mnie tym swoim przebiegłym uśmieszkiem.
-No ja na prawdę nie wiem z czego tak się śmiejesz- odparłam wywracając oczami co spowodowało, że chłopak na powrót zaczął się chichrać.
-Ale obiecaj mi, że nikomu nie powiesz. Proszę...
-Obiecuję- powiedział poważnie.


***
zapraszam na  http://wyscig-smierci.blogspot.com/p/polecane-blogi.html . na prawdę fajny :)

sobota, 26 kwietnia 2014

INFO

niestety nie zdążę napisać 1 rozdziału przed wyjazdem, jeżeli będzie internet to pojawi się w najbliższym tygodniu, a jeżeli nie to za 2.

BARDZO WSZYSTKICH PRZEPRASZAM

czwartek, 17 kwietnia 2014

PROLOG

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ
 TO NIE BOLI 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE NA DOLE

 *

Tydzień temu wiedziałam kim jestem, a teraz mój świat został obrócony do góry nogami. Moja mam tak na prawdę nią nie jest, mój tata też nim nie jest, ani brat moim PRAWDZIWYM bratem. Okłamywali mnie przez 17 lat i robiliby to dalej, gdyby nie wiadomość, którą dostałam z powiadomieniem o śmierci mojej biologicznej matki.
Jestem w kompletniej rozsypce jedyne co jakoś mnie skleja do kupy to nauka. Ta wiem jestem "małym" kujonkiem, ale nie narzekam na brak znajomych, wręcz przeciwnie jestem jedną z najpopularniejszych osób w szkole. No coś nie łatwo jest przeoczyć moją mleczną burzę włosów na głowie. 
Właśnie siedzę sobie w pokoju i przygotowuję się na lekcje, gdy nagle wpada do mojego pokoju rozentuzjazmowany Louis.
-Wiesz, że jestem na ciebie nadal zła tak?- powiedziałam kąśliwie.
- Ta jasne po pierwsze ty się na mnie nie potrafisz gniewać, a po drugie to wiesz, że jak bym ci o tym powiedział, to by mi łeb ukręcili.- odparł głupkowato się szczerzą, świadom tego, że wygrał.
Przewróciłam mentalnie oczami i w końcu spytałam, o co chodzi, bo biedak już chodził po ścianach z niecierpliwości. 
-No mów o co chodzi?
-Mamy nowego w szkole, ściśle mówiąc ty masz nowego w klasie- wykrzyczał radośnie LouLou. A tak zapomniałam wspomnieć, że on jest homoseksualistą, ale mi i rodzicom to w ogóle nie przeszkadza.
-Podoba ci się?
-Z wyglądu to każdemu ale on jest hetero, tak więc cićka zdechła- odrzekł i zaśmiał się smutno- no siostra jak ja go mieć nie mogę to ty masz go zdobyć!
-Jak by to było takie proste.
-A nie jest. No popatrz tylko na siebie, każdy chłopak do ciebie wzdycha, jakbyś chciała wiedzieć.- powiedział. Choć nie wiem czy mam w to wierzyć, bo co było we mnie tak pociągającego?
-Zobaczymy- odparłam i pomierzwiłam bratu włosy.
Dziś szkoła, z jednej strony się cieszę, że znowu tam idę, ale z drugiej to się boję tych wszystkich plotek na temat mojej rodziny. 
No w końcu lekcja biologii. Siedziałam sobie tyłem do tablicy i rozmawiałam z Bradem.
-Patrz idzie ten nowy- powiedział i wskazał ruchem głowy chłopaka stojącego w drzwiach.
No nie powiem, wyglądał interesująco: wysoki, przystojny, o szafirowych oczach i ta burza loków, była nawet okazalsza od Bradleyowej, na którą wszystkie laski leciały. No już widzę jak się zabijają o jego względy.Długo nie musiałam czekać, dziewczyny zaraz się zaczęły wpatrywać w przybysza z uwielbieniem, a ja stwierdziłam, że sobie go podaruje i powróciłam do poprzedniej rozmowy.
-Nie chcę ci nic mówić ale masz nowego kolegę w ławce... - szepnął Brad
-CO? -szybko się odwróciłam i faktycznie zobaczyłam go siedzącego koło mnie. Matko w przybliżeni jest jeszcze przystojniejszy.
-Boże Diana ogarnij się. Pewnie zmienia laski jak skarpetki, nie powinnam sobie nim zaprzątać głowy- pomyślałam.
-H-hej. Harry j-jestem. - szepnął niewinnie loczek, wyrywając mnie z zamyślenia jednocześnie.
-Hej. Diana, miło mi- odszepnęłam
-Chyba się myliłam i za szybko go oceniłam. Powinnam go najpierw poznać a potem oceniać- pomyślałam.
-Przepraszam, że się przysiadłem ale przedtem była to jedyna pusta ławka... jeżeli chcesz to się przesiądę- powiedział niepewnie.
-Nie wygłupiaj się i zostań. W końcu będzie z kim pogadać- odparłam i się zaśmiałam a Harry mi zawtórował.
-No czuje się urażony- usłyszałam głos Bradleya z tyłu. A zaraz po nim nieznoszący sprzeciwu głos nauczyciela, który ukrócił rozmowy.
-To będzie ciekawa znajomość- pomyślałam i zajęłam się w końcu lekcją. 
***********
Tak więc mamy już prolog
piszcie czy się podoba
macie jakieś uwagi ?
pierwszy rozdział dodam koło 25-27.04
życzcie weny :)

BOHATEROWIE




Diana Tomlinson
17 lat
główna bohaterka
prawda czasem boli.





 Harry Styles
17 lat
główny bohater
chłopak z tajemnicą.



Louis Tomlinson
16 lat
brat Diany
światełko w tunelu siostry.



 Bradley Simpson 
17 lat
najlepszy przyjaciel Diany
znany też jako anioł stróż.




czwartek, 10 kwietnia 2014

2.Oneshot o Harrym Stylesie

         

   CZYTASZ = KOMENTUJESZ
notka pod spodem





Weszłam pod prysznic, włączyłam wodę, wylałam trochę owocowego żelu na gąbkę i zaczęłam wmasowywać pachnącą pianę w ciało.
-Niedawno ty to robiłeś- pomyślałam i znów pojawiły się wspomnienia z zeszłego roku.
*
Obudziły mnie jego ciepłe usta błądzące po moim policzku i szyi, w zasadzie jak co ranka, ponieważ z naszej dwójki to on był tym rannym ptaszkiem. W końcu otworzyłam oczy, by ujrzeć mój własny ósmy cud świata, który z miłością wpatrywał się we mnie. Tak wiem mam wieeelkie szczęście posiadając takiego męża. 
Z rozmyślań wyrwał mnie lekko ochrypły głos Harrego.
-Hej! Widzę, że moje słońce już wstał.
-Cześć skarbie- odparłam i złączyłam nasze usta. Na początku był to delikatny pocałunek, choć wiedziałam na czym to się skończy znając Hazzę. Tak więc po chwili jego język wtargnął do moich ust, a ręka pod koszulkę i zaczął swoja zabawę.
-Styles ogarnij hormony za półgodziny mamy wykład- pomyślałam, ale gdy jego magiczne palce znalazły drogę do moich spodenek z piżamy, wiedziałam, że już znalazłam się na przegranej pozycji, ponieważ on wie jak to na mnie działa...Tak więc gdy mój mąż zaspokoił swoje chłopięce potrzeby, stwierdziłam, że trzeba wziąć prysznic. Zaczęłam się podnosić z materaca i poczułam, jak dwie wielki ręce oplatają się wokół mojej talii .
-Kochanie gdzie się wybierasz ?
-Wziąć prysznic
-Aha...
-Z tobą oczywiście
-Och jak ja lubię jak jesteś taka niegrzeczna- wymruczał mi do ucha swoim erotycznym basem, aż poczułam przyjemne dreszcze tam na dole.
-Boże jemu ciągle mało- pomyślałam- choć mówiąc szczerze mi to nie przeszkadza. 
       Po kilku minutach byliśmy już pod prysznicem, nawzajem się myjąc. Och jak ja lubię nasze wspólne branie prysznica, niektóre moje koleżanki wstydzą się paradować nago przy swoich chłopakach, ale ja wiem, że Harry mnie kocha i w pełni akceptuje mój wygląd.
Ubrałam się, wysuszyłam włosy i po cichu weszłam do kuchni, by ujrzeć chłopaka w samych bokserkach z niepoukładanymi włosami. Przy każdym ruchu jego idealne mięśnie się napinały, przyrzekam mogłabym tak stać do końca świata i się gapić. Nawet nie zauważyłam gdy się odwrócił z tym swoim triumfalnym uśmieszkiem.
- No wal kochany. Ja wiem, że lubisz mi wypominać, to że się na ciebie znów gapiłam, w gruncie rzeczy ja też to robię, no ale..- pomyślałam
-Kochanie wiesz, że mnie to peszy- powiedział zaczepnie
-Taaa jasne, kłamać to my ale nie nas- pomyślałam 
Widząc, że nie odpowiem na jego zaczepkę zapytał:
-Chcesz kawy, bo właśnie zaparzyłem?
-Tak jasne 
-Kocie może pójdę po jakieś świeże pieczywo hmm ?
-Jak byś mógł, było by fajnie, bo już nic nie mamy - odrapała chichocząc pod nosem.
-Za 5 minut będę- odarł loczek, podszedł do mnie i złożył całusa na moim czole. 
Po kilku minutach usłyszałam jak zamyka drzwi. Nie mając co robić przeniosłam się na kanapę z kubkiem kawy w ręku i włączyłam wiadomości. Po piętnastu minutach zaczęłam się martwić , ponieważ Harry nie wracał, więc wysłałam mu SMS'a  by się pośpieszył. I czekałam. Następne minuty wlekły się niemiłosiernie. Po półgodzinie zadzwoniłam do niego chyba z 10 razy, ale nie odbierał, więc stwierdziłam, że przejdę się po osiedlu, może się zagadał z kolegą i stracił rachubę czasu. Ubrałam się, zabrałam telefon i klucze. Wychodząc z mieszkania prawie wpadłam na policjanta.
-Dzień dobry pani Lena Styles tak ?
-Dzień dobry. Tak to ja. Coś nie tak ? Coś się stało? - już miałam złe przeczucie, ale to przecież nie mogło chodzić o niego. Prawda?
-Niestety pani mąż został potrącony
-Boże w którym on jest szpitalu-szybko przerwałam policjantowi
-Przykro mi ale pani mąż nie żyje. Potrącił go pijany kierowca.- funkcjonariusz dalej mówiła, ale to i tak już do mnie nie docierało. Tylko jedno zdanie dudniało mi w uszach:
-ON NIE ŻYJE.
Nawet nie zauważyłam jak znalazłam się na ziemi, cala zalana łzami.
*
Siedzę w kabinie sparaliżowana strachem, bólem, żalem i nienawiścią do tego pijaka, który ludzkie życie ma za nic.
Minął już rok, dwa razy próbowałam się zabić ale na próżno, bo za mało tabletek, bo za płytkie cięcie i niestety zawsze ktoś zdążył mnie wyratować.
Mój świat legł w gruzach, nawet się z nim nie pożegnałam, nie nacieszyłam się nim, nie dałam mu dziecka, które tak pragną, nie zbudował domu, o którym tyle mówił, nie skończył studiów i nie zdobył wymarzonej pracy, i w końcu nie zestarzał się ze mną, a to wszystko wina jakiegoś kolesia, który nie rozumie, że jeżeli wypijesz, to nie jedziesz.
-Jeżeli jesteś tam u góry mój drogi, a wiem, ze jesteś, to proszę cię wybłagaj o skrócenie mojej męki tu na dole - wyszeptałam.
*
Rok później, w rocznicę śmierci Harrego, Lena ginie tą samą śmiercią co jej mąż.
 *
Napis na ich wspólnym nagrobku:

W końcu jesteśmy razem
mój ukochany.


Z pamiętnika Leny, dzień przed jej wypadkiem. 






*************
Hej
Jestem  @hazza_9_
Jak na razie pisze oneshoty ale po egzaminach zacznę pisać ff
życzcie mi weny ;)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

1.Oneshot o Harrym Stylesie


CZYTASZ = KOMENTUJESZ



Wstałam o 6:33 jak każdego ranka. Było jeszcze ciemno i strasznie chciało mi się spać ale w końcu zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam do łazienki by odbyć poranną toaletę. Po 20 minutach byłam gotowa i zeszłam na dół, zjadłam śniadanie, choć nie miałam na nie ochoty ale wolałam nie wszczynać 3 wojny światowej o to z moją babcią ( uważa, że za "biednie" wyglądam ).
Wychodząc z domu założyłam słuchawki na uszy i zatopiłam się w myślach, po kilku minutach marszu byłam już na przystanku i czekałam na busa, który po jakimś czasie się pojawił. Zajęłam wolne miejsce, a na drugim położyłam torbę by zająć je dla Louisa mojego najlepszego przyjaciela. Na następnym przystanku zauważyłam chłopaka w czerwonych rurkach i zaraz się rozpromieniłam, gdy on napotkał mój wzrok i pomachał do mnie.
-Hej Lena, pięknie dziś wyglądasz! - powiedział Lou i cmoknął mnie w policzek.
-Hej. A ty co dziś brałeś, że masz halucynacje i głupoty wygadujesz? -odparłam lekko się czerwieniąc.
-Och taka mała wiara w swój wygląd - odpowiedział przesadnie artykułując każde słowo.
Droga do zakładu karnego potulnie nazwanego szkołą przebiegła w miłej atmosferze.
      Ostatnią prostą szłam już sama, ponieważ Loueh chodzi do innego liceum. Jak zwykle dokładnie się rozejrzałam zanim wkroczyłam na ulice, gdy upewniłam się, że nic nie jedzie wkroczyłam na jezdnię. nagle coś mnie uderzyło z wielką siłą.
 Ocknęłam się po jakimś czasie leżąc na asfalcie.Wszystko mnie bolało a najbardziej lewa ręka.Gdy w końcu udało mi się otworzyć oczy zobaczyłam te piękne szmaragdowe tęczówki wpatrujące się we mnie z przerażeniem, zaraz koło niego klęczał jego tata.
-Co się stało? -zapytałam.
-Mój tata cię potrącił...proszę cię nie ruszaj się...karetka zaraz będzie -odpowiedział Harry łamiącym się głosem. po chwili znów zrobiło mi sie ciemno przed oczami.
Gdy odzyskałam przytomność nie byłam już na ulicy tylko w karetce razem z nim. Właśnie co on tam robi to.Po chwili zauważył, że mu się przyglądam więc się przysunął, przy okazji odgarniając niesforny kosmyk z mojego czoła.
-Jak sie czujesz ?
-Wszystko mnie boli. A tak w ogóle to czemu pozwolili ci pojechać karetką?
-Przepraszam cię za to...
-To nie twoja wina. A odpowiesz mi na pytanie?
-No powiedzmy, że jestem bardzo przekonywujący. - odparł z naciskiem na bardzo.
-To znaczy?
- No... jak by to powiedzieć...powiedziałem im, że jesteś moją.... narzeczoną.- odpowiedział na pytanie czerwieniąc się przy tym solidnie.
- Taa którą nigdy nie zostanę- powiedziałam cicho.
- Czemu tak sądzisz ?
-Ja to powiedziałam na głos?
-MHM.- powiedział uśmiechając się przy tym promiennie. Mentalnie uderzyłam się w czoło. Z zamyślenia nad moją bezkresną głupotą wyrwał mnie jego głos:
-Wiem, że to może cię zdziwić ale nigdy nie wiedziałem jak ci powiedzieć co do ciebie czuje. Matko ale ze mnie kretyn,że dopiero w sytuacji podbramkowej odważę się i powiem, że cie kocham. Taka jest prawda zakochałem się w tobie już w pierwszej klasie liceum gdy łaskawie przyjęłaś mnie do swojej ławki na lekcji biologii.
-Taa pamiętam ten dzień. Tak na prawdę to byłam z tego bardzo zadowolona, ponieważ wszystkie dziewczyny się we tobie podkochiwały, no ja na początku podchodziłam do ciebie z rezerwą, ale po tym jak cię lepiej poznałam zaczęłam się z czasem zakochiwać.
Po tym jak to powiedziałam szybkim ruchem  Hazza zamknął dzielącą nas odległość i delikatnie złączył nasze usta, czekając na moja odpowiedź, która po sekundzie nadeszła. Na początku był to nieśmiały i bardzo delikatny pocałunek jak muśniecie skrzydeł motyla, ale z czasem przerodził się w bardziej namiętny, Harry położył mi dłoń na policzku, chciałam pójść w jego ślady ale nie mogłam, ponieważ moja lewa ręka była przytwierdzona do tułowia, więc spróbowałam prawą, która nie sprawiała żadnych kłopotów z przemieszczaniem. Po pewnym czasie rozłączyliśmy nasze usta.
-Kocham cię i nawet nie wiesz jak bardzo.- wyszeptał i cmoknął mnie w czoło.
-Ja ciebie też kocham.- odpowiedziałm i uśmiechnęłam się niewinnie.


Jak powiedział tak zrobił : rok później oświadczył mi się najlepszy mężczyzna pod słońcem - Harry Styles.