sobota, 17 maja 2014

2 ROZDZIAŁ

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
notka pod rozdziałem




Harry's Pov



FIZYKA!? Boże uchowaj niewinne istoty od mojej klasy na tej lekcji. Co tam się wyprawiało, ja na prawdę, nie posądziłbym o to moją nową klasę. No ale... Siedziałem z jakimś chłopakiem, który był tak zainteresowany lekcją, że aż zasnął. Za to miałem chwilę, na to by przemyśleć parę spraw. 
**

Ciemny pokój, a w rogu siedzi skulone, nieświadome togo co się za chwilę wydarzy dziecko. Tak to ja... Z dołu słyszę krzyki dwóch osób, moich rodziców. Nie zejdę tam znowu, nie zrobię tego, bo po co, by znowu mnie ojciec uderzył i powiedział, że nie wyda na mnie ani złamanego pensaPo chwili kłutnia ucichł, tylko było słychać jak moja mama płacze. No świetnie co on znowu jej zrobił. Po cichu wyszedłem z mojego pokoju i udałem się w ślad za dźwiękiem. Była ona w swoim pokoju, siedziała przed otwartą szafą i ściskała koszulę ojca. Szybko zauważyłem, że jego półki są puste, co się stało z jego ubraniami... on przecież... nie...on na pewno nam tego nie zrobił...nie teraz, gdy mama potrzebowała wsparcia, po otrzymaniu moich wyników. ON NAS ZOSTAWIŁ. Nawet nie musiała mi tego mówić, po prostu się zmył, tak bez żadnego pożegnania, no przykładny ojciec. Najlepiej zmyć się gdy życie się skomplikuje, zostawić kogoś w tym bagnie i pójść dalej. W końcu się ogarnąłem i podszedłem do rodzicielki, chcą ją przytulić. Podniosła głowę  i zauważyłem dużego siniaka, który zaczął wykwitać pod jej okiem. Szybko mnie odepchnęła i wysyczała:
-To twoja wina.
Od tego wydarzenia minął już rok i jest jeszcze gorzej, mama znalazła "pocieszenie" w kieliszku.
Każdy dzień wyglądał tak samo: wychodziłem jak najszybciej z domu i szedłem do mojej cioci, jedynej osoby, który w ogóle się mną interesowała, potem do szkoły i wracałem niechętnie co prawda do domu. A tam co napotykałem. Zalaną w trupa rodzicielkę. Wtedy obiecałem sobie, że muszę się dobrze uczyć i wyrwać z tego bagna, ale nie będzie to łatwe... Dobrze, że mam chociaż z kom chodzić do lekarza. Zobaczymy kto wygra ja czy on...

**
Dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia i w sumie dobrze, bo znowu miałem ochotę przejść się do łazienki i ulżyć sobie przy pomocy mojego małego "przyjaciela". Taa wiem nie powinienem tego robić, ale czasem się nie da. Za bardzo boli.
-Hej! Harry zaczekaj - usłyszałem dziewczęcy głos i odwróciłem się w jego kierunku. Och to Diana.
-Tak?
-Brad robi w sobotę imprezę chcesz przyjść?
-Kurcze na prawdę w sobotę, przecież mam wizytę. Ale jak raz nie pójdę to może nic się nie stanie- pomyślałem.
-Z wielką chęcią- odpowiedziałem, lekko się rumieniąc.
-Stary ogarnij się! I tak nie możesz z nią być.- skarciłem się w myślach. 
Di nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła promiennie, tak jak tylko ona potrafi i odeszła do koleżanek, które właśnie ją wołały. Ciekawe, te dziewczyny cały czas spoglądały w moim kierunku, odkąd pojawiłem się w tej szkole. Trochę czuję się jak jakieś zwierzątko w zoo, ponieważ nigdy przedtem tak nie było. Dziwne.


Diana's Pov

Jej zgodził się, myślałam, że będzie trudniej. No ale zapowiada się świetna impreza. Uśmiechnęłam się na samą myśl o domówce i podeszłam do Brada oznajmić mu listę naszych gości. Tak wiem jest to u niego w domu, ale jak zwykle muszę mu pomóc przy wszystkim, tak więc jest to też moja impreza. Brado nie miał nic przeciwko osobą zaproszonym, więc mogliśmy zacząć uzgadniać inne rzeczy: muzyka, jedzenie, picie, bez alkoholu rzecz jasna (po prostu nie lubię zarzyganych dywanów i osób ledwo trzymających się na nogach), godzinę rozpoczęcia ( końcowej nawet nie ustalamy, to wszystko zależy jak będziemy się bawić, no może do 3:00 powinno się skończyć). To chyba wszystko. I w taki sposób znaleźliśmy się pod moimi drzwiami, droga do domu na prawdę szybko zleciała. 
-To co mała, jak się już z lekcjami uporasz to zadzwoń trzeba ustalić jaka muzyka i kiedy idziemy na zakupy.
-Na zakupy?
-No tak. Prowiant plus jakaś szałowa kreacja dla ciebie, przecież musisz pięknie wyglądać.
-To ja nie wyglądam pięknie?- powiedziałam z udawaną urazą w głosie.
-Och nie łap mnie za słówka, przecież i tak wiesz, że zawsze pięknie wyglądasz. Ale musisz zrobić dobre wrażenie na Harrym, jeżeli chcesz żeby coś z tego wyszło.
-Masz rację. Na pewno do ciebie zadzwonię. -odparłam i pożegnałam się z przyjacielem.
-Pa Di!

parę godzin później

-No w końcu. Już myślałem, że cię książki przegniotły, albo że się jakoś poważnie kartką zacięłaś. - powiedział Brad śmiejąc się przy tym  wniebogłosy.
-Ja też się cieszę, że cię słyszę. Nawiasem mówiąc, nic by ci nie zaszkodziło czasem zakopać się z książkach.- odparłam i zaczęłam się śmiać.
-No to co kiedy na zakupy piękna?- odpalił z pytaniem. On jest jednym z unikatów tego świata, który nie boi się zakupów, wręcz je lubi. Czasem to ja muszę wyciągać go siłą ze sklepu, ale za to go właśnie kocham.
-Tak więc sprawdziłam swój kalendarz i wyszło na to, że mam czas jutro i piątek. Znając nas, na pewno w tym drugim terminie, będziemy siedzieć w kawiarni, obgadując cały tydzień. Więc zostaje jutro. Pasuje ci ?- zakończyłam swój wywód, krótkim chichotem wywołanym wspomnieniem poprzednich piątkowych wypadów.
-Pasuje mi. To co do jutra skarbie. 
-Do jutra przystojniaku.- odpowiedziałam i rozłączyłam się. 
Na prawdę się cieszę, że mam takiego dobrego przyjaciela. Niektórzy mówią, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje, to chyba nas nie widzieli. Od zawsze byliśmy razem, w końcu mieszka zaraz obok mnie.

***


kolejny rozdział za nami :)
 następny pojawi się jakoś w następnym tygodniu
widzę, że coraz więcej osób komentuje i się bardzo z tego cieszę
 a i mam dla was suchara z religii
(odwalało mi wtedy)

co kojarzy wam się z misjami?
*
*
*
*
*
MURZYNY !
tak wiem taki suchar, że aż tost, no ale :)

 

1 komentarz:

  1. Ja, dyć, wszystkie odpały na religii przypisz sobie. Mhm, pierdol, pierdol, je posłucham.
    Rozdział spoko, trochę krótki, ale jest :)
    Pisz dalej piczuś, jak coś ciekawego się wydarzy będę się rozpisywać.
    @husaria1698

    OdpowiedzUsuń